W trakcie ostatniej debaty prezydenckiej organizowanej przez „Super Express” Grzegorz Braun – poseł Konfederacji i kandydat na urząd Prezydenta RP – w ostrym tonie poruszył temat obecnej sytuacji Polski. Jego słowa, w których wskazał na procesy „banderyzacji”, „judaizacji” oraz „napływu subsaharyjskich inżynierów”, odbiły się szerokim echem w mediach.
Nie ulega wątpliwości, że Braun wypowiada się w sposób bezkompromisowy. Jednak czy można go za to wykluczać z debaty publicznej? Wypowiedzi polityka dotyczyły rzeczywistego niepokoju części społeczeństwa co do kierunku, w jakim zmierza państwo – zarówno pod względem polityki zagranicznej, jak i wewnętrznej.
Spór o żonkila – symbol czy ideologia?
Jednym z momentów, które wzbudziły największe emocje, była wypowiedź Brauna skierowana do Rafała Trzaskowskiego. Poseł odniósł się do symbolu żonkila, używanego jako znak pamięci o powstaniu w getcie warszawskim, nazywając go „znakiem hańby”. Dla wielu środowisk – to szokujące stwierdzenie. Dla innych – wyraz sprzeciwu wobec instrumentalizacji historii i prób narzucania jednej interpretacji przeszłości.
Braun nie negował heroizmu ludzi walczących w getcie, lecz – jak sam wielokrotnie podkreślał – sprzeciwia się wykorzystywaniu symboli do budowania jednostronnej narracji i przemilczania cierpienia innych narodów, w tym Polaków ofiar Wołynia czy operacji NKWD.
Czy wolno zadawać niewygodne pytania?
Atak na Brauna ze strony lewicy i liberalnych mediów nie powinien dziwić. Już wcześniej był konsekwentnie wykluczany z debaty publicznej, m.in. w Parlamencie Europejskim. Jednak istota demokracji polega właśnie na tym, że można zadawać trudne pytania – także o wpływy zewnętrzne, tożsamość narodową czy równowagę między pamięcią a polityką.
Zarzuty „mowy nienawiści” wobec Brauna wydają się chybione. Jego słowa były politycznym ostrzeżeniem i wyrazem troski o zachowanie suwerenności, a nie wezwaniem do przemocy. Warto zauważyć, że w wolnym kraju każdy ma prawo do krytyki – także działań państwa Izrael, czy jakiejkolwiek organizacji, która w jego ocenie wpływa na polską politykę.
Gdzie granica cenzury?
Dla wielu osób najbardziej niepokojące nie są same słowa Brauna, ale reakcje – wezwania do jego wykluczenia, donosy do prokuratury i medialne lincze. Jeśli w Polsce nie można swobodnie wypowiedzieć się na temat historii czy stosunków międzynarodowych, to znaczy, że wolność słowa staje się przywilejem, a nie prawem.