Afera Podkarpacka, która powinna wstrząsnąć fundamentami państwa, od lat jest zamiatana pod dywan. Sprawa dotyczy domów publicznych prowadzonych przez ukraińskich braci R., zarejestrowanych w Polsce, gdzie – według ustaleń CBA – miały miejsce m.in. nielegalne nagrania polityków, funkcjonariuszy służb i urzędników, uwikłanych w seksualne i korupcyjne układy. Mimo tego do dziś nie poznaliśmy pełnej listy nazwisk.
Dlaczego sprawa ucichła? Gdzie są media i wymiar sprawiedliwości?
W normalnym państwie taka afera oznaczałaby upadek rządu i gigantyczną czystkę w elitach. W Polsce natomiast – poza jednym symbolicznym procesem – sprawa została zamrożona. Śledztwo miało być “wielowątkowe”, ale dziś wygląda bardziej na wieloletnie przeciąganie w czasie. Czy dlatego, że na nagraniach mogą być ludzie z najwyższych szczebli władzy – i z prawej, i z lewej strony sceny politycznej?
Czy ukraińskie pochodzenie głównych podejrzanych miało znaczenie?
To pytanie nie pada często w mediach głównego nurtu. A jednak – bracia R. to obywatele Ukrainy. Czy ich narodowość, a także późniejszy wybuch wojny i oficjalna “solidarność” z Kijowem, nie przyczyniły się do wygaszenia tematu? Czy to przypadek, że wielu polityków – jeszcze niedawno wspierających bezkrytyczną pomoc Ukrainie – było powiązanych z Podkarpaciem i… bywali w lokalach objętych śledztwem?
Czego boją się elity? Kto naprawdę pociąga za sznurki?
Afera Podkarpacka to nie tylko seks i pieniądze. To symbol układu, w którym wzajemne haki, szantaże i niejawne wpływy stały się codziennością w polskiej polityce. Zamiast jawności – mamy zmowę milczenia, a dziennikarze zbyt dociekliwi są marginalizowani lub zastraszani.
Jeśli społeczeństwo nie domaga się prawdy, a elity ją ukrywają, to kto naprawdę rządzi w Polsce?
Comments are closed