Patrząc na działania Donalda Tuska, trudno oprzeć się wrażeniu, że historia zaczyna się powtarzać. W czasie jego poprzednich rządów Polacy wyszli na ulice w proteście przeciwko ACTA, broniąc wolności słowa i internetu. Społeczeństwo obywatelskie powiedziało: dość. Tusk cofnął się pod presją opinii publicznej, ale nie bez konsekwencji – stracił władzę i zniknął z krajowej polityki.
Dziś, po latach w Brukseli, wraca i znów próbuje grać ten sam mecz – tym razem pod hasłem “solidarności europejskiej”, znów mówiąc o imigrantach i przemycając decyzje niezgodne z wolą obywateli.
Niemiecka szkoła polityki – uległość zamiast suwerenności
Niepokojąco często działania premiera Tuska przypominają praktyki znane z Berlina – przemilczanie faktów, gaszenie protestów siłą, oskarżanie obywateli o „nacjonalizm”, gdy bronią swojego terytorium i tożsamości.
Polityka migracyjna, którą Tusk próbuje realizować, nie ma nic wspólnego z interesem Polski, a wiele z interesem Niemiec i unijnych elit. Czy to przypadek, że Pakt Migracyjny podpisywany jest właśnie teraz, w cieniu zamieszania z granicą polsko-niemiecką?
Czy Polacy dadzą się nabrać po raz drugi?
Obywatele pamiętają. Tak jak pamiętali ACTA, tak teraz coraz więcej ludzi dostrzega powtarzalny wzorzec. Donald Tusk nie rozwiązuje problemów, on je wdraża z gotowym scenariuszem, bez konsultacji społecznych, bez refleksji, za to zawsze „zgodnie z duchem Europy”.
Pytanie brzmi: czy Polacy dadzą się nabrać po raz drugi, czy może tym razem przerwą mecz, zanim padnie gol do własnej bramki?
Comments are closed