Historia pani Anny z Łodzi pokazuje, jak bezlitosny potrafi być system opłat za parkowanie w polskich miastach. Kobieta, która w sumie „zalegała” zaledwie 4 złote, musiała zapłacić blisko 1000 złotych kar.
Mandaty za błędy systemu i… 8 minut spóźnienia
Pani Anna dostała trzy mandaty na łączną kwotę 900 zł.
- Dwa z nich wynikały z błędu aplikacji bankowej, która przypisała jej auto do tańszej podstrefy. Zapłaciła więc 2,50 zł za pół godziny zamiast wyższej stawki w strefie A.
- Trzeci mandat dotyczył spóźnienia o 8 minut w opłacie parkingowej.
Łączna różnica do dopłaty wyniosła… 4 złote.
– Miasto drakońsko łupie łodzian, to jest złodziejstwo w białych rękawiczkach – komentowała kobieta.
Urzędnicy nie uznali wyjaśnień
Kobieta zwróciła się do Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi o anulowanie kar. Urzędnicy byli jednak nieugięci – powołali się na ustawę o drogach publicznych oraz uchwałę Rady Miejskiej.
Przepisy mówią jasno:
- opłata musi być wniesiona z góry,
- we właściwej strefie,
- i nie później niż 5 minut po zaparkowaniu.
Rozszerzona strefa płatnego parkowania
Od czerwca Łódź wprowadziła rozszerzenie strefy płatnego parkowania – objęła ona 47 nowych ulic. To właśnie te zmiany mogły przyczynić się do pomyłek, które okazały się kosztowne dla wielu kierowców.
Haracz zamiast opłaty?
Opłata dodatkowa za brak biletu w Łodzi wynosi od 200 do 300 zł. Dla porównania na prywatnych parkingach (np. przy sklepach czy szpitalach) najczęściej to 90–150 zł.
Sprawa pani Anny obnaża absurd systemu – za drobne uchybienie kierowca może stracić równowartość całej pensji minimalnej.
Komentarze są zamknięte