Podczas środowego posiedzenia Trybunału Stanu, dotyczącego uchylenia immunitetu I Prezes SN Małgorzaty Manowskiej, doszło do skandalu. Sędziowie pokłócili się o to, czy część z nich została skutecznie wyłączona ze sprawy. W trakcie kłótni wiceprzewodniczący TS Piotr Andrzejewski popchnął krzesło, niemal strącając z niego osobę siedzącą, po czym opuścił salę.
Chaos proceduralny i odroczenie posiedzenia
Zamieszanie rozpoczęło się, gdy w sali pojawiło się 16 sędziów, mimo że do rozpoznania sprawy został wyznaczony skład trzyosobowy. Andrzejewski, przewodniczący posiedzenia, stwierdził, że reszta sędziów została wyłączona ze sprawy i „choć mają togi, nie są dziś sędziami”. To wywołało falę oburzenia i wzajemnych oskarżeń.
Ostatecznie po serii przerw, kłótni i interwencji pracowników SN oraz policji, posiedzenie odroczono do 22 września.
Problem z wyłączeniami sędziów
Spór dotyczy tego, czy sędziowie, którzy wcześniej składali zawiadomienia lub byli przesłuchiwani w sprawie, mogą orzekać. Trzyosobowy skład TS wyłączył 12 sędziów, co w praktyce oznaczało brak kworum i zablokowanie sprawy. Prokuratura Krajowa nie zgadza się z tą interpretacją, ostrzegając, że mogłoby to uniemożliwić rozpoznanie wielu spraw.
Nadszarpnięty autorytet Trybunału
– Jeśli my sami nie będziemy umieli się spierać jak prawnicy, nic z tego nie będzie – oceniał członek TS Maciej Zaborowski. Jego zdaniem autorytet Trybunału został „poważnie nadszarpnięty”.
Jeszcze ostrzej wypowiedział się Tomasz Sommer, redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!”:
– Moim zdaniem trzeba wyrzucić na zbity pysk z zawodu wszystkich sędziów powyżej poziomu okręgowego i zabrać im emerytury i przywileje. Wymiar sprawiedliwości trzeba w Polsce budować od zera.
Komentarze są zamknięte