Lewica od lat mówi o „miłości”, „równości” i „inkluzji”. Jednak za tymi pięknymi hasłami kryje się coraz bardziej brutalna rzeczywistość. Coraz częściej słyszymy nie o dialogu, ale o zastraszaniu, o sądach, o zamykaniu kont w mediach społecznościowych. A w ostatnich dniach – także o śmierci.
Dwie ofiary lewicowego terroru
Iryna Zarutska – brutalnie zamordowana nożem.
Charlie Kirk – zastrzelony w biały dzień podczas wystąpienia na uniwersytecie.
To nie są pojedyncze przypadki. To element rosnącej fali nienawiści wobec ludzi, którzy mają odwagę mówić prawdę i sprzeciwiać się ideologicznemu dyktatowi.
System nienawiści karmiony propagandą
Lewica od lat buduje narrację:
– „Inny głos” to nie debata.
– To „faszyzm”.
– To „ekstremizm”.
– To „zagrożenie”.
W ten sposób każdy, kto ma inne poglądy, staje się wrogiem publicznym. Najpierw jest cenzura i wykluczenie z przestrzeni publicznej. Potem przychodzą groźby i przemoc. W końcu – krew na ulicach.
Zaczyna się od banów. Kończy na pogrzebach.
To, co dziś widzimy, to nie przypadek. To konsekwencja lat budowania atmosfery nienawiści wobec prawicy. Atmosfery, w której człowieka można zniszczyć tylko dlatego, że odważył się powiedzieć coś niezgodnego z linią ideologiczną.
Nie ma już prawa do własnych poglądów. Jest tylko prawo do posłuszeństwa. Kto się nie podporządkuje – znika. Z sieci. Z przestrzeni publicznej. Z życia.
Musimy się obudzić
Dziś giną oni.
Jutro możemy być my.
Prawda kosztuje życie. Ale kłamstwo kosztuje przyszłość naszych dzieci.
Dlatego musimy głośno mówić o tym, co się dzieje. Nie dać się zastraszyć. Jeśli będziemy milczeć, kolejna ofiara może być kimś z nas.
Komentarze są zamknięte