Podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, zwołanego na wniosek Polski, wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki pokazał zdjęcie zniszczonego domu w Wyrykach, przekonując, że to efekt rosyjskiego ataku dronami. „Dwa dni temu starały się uderzyć w polskie domy. To jest jeden z nich” – grzmiał z trybuny, zyskując dramatyczny efekt medialny.
Problem w tym, że cała narracja rządu Tuska okazała się nieprawdziwa.
Rakieta z polskiego F-16, a nie rosyjski dron
Kilka dni później dziennikarze „Rzeczpospolitej” ujawnili fakty: dom w Wyrykach nie został trafiony rosyjskim dronem, lecz… rakietą AIM-120 AMRAAM wystrzeloną z polskiego myśliwca F-16. Pocisk, który miał zneutralizować obiekt w przestrzeni powietrznej, uległ awarii i spadł na prywatną posesję.
Oznacza to, że rząd – nie mając pewności – świadomie wprowadził w błąd całą społeczność międzynarodową.
Kłamstwo przykryte propagandą
Kiedy prawda wyszła na jaw, Bosacki w pośpiechu tłumaczył się w TVN24. „Taki był mój stan wiedzy” – stwierdził, próbując zrzucić odpowiedzialność. Zaraz potem dodał: „Obojętnie, czy na ten dom spadły fragmenty drona, czy rakiety – wina leży po stronie Rosji”.
To klasyczna ucieczka w propagandę. Zamiast przyznać się do błędu, rząd próbuje wmówić Polakom i światu, że fakty nie mają znaczenia.
Utrata wiarygodności Polski
Prawda jest brutalna: przedstawiciel państwa polskiego nie może prezentować na forum ONZ niesprawdzonych informacji. To dyplomatyczny elementarz, którego złamanie podważa zaufanie do Polski.
Tusk i jego ludzie pokazali, że interes polityczny i narracja „Rosja atakuje Polskę” są dla nich ważniejsze niż rzetelność. Efekt? Polska została ośmieszona, a jej wiarygodność w oczach sojuszników – mocno nadszarpnięta.
Komentarze są zamknięte