Podczas meczu Ligue 1 pomiędzy Auxerre a Lille, rozegranego 10 stycznia na stadionie Abbé-Deschamps, kibice LOSC zaskoczyli wszystkich, skandując imię Jeana-Marie Le Pena. Były lider Frontu Narodowego, legenda francuskiej prawicy narodowej, zmarł w wieku 96 lat, pozostawiając po sobie niezatarty ślad na francuskiej scenie politycznej. Jego odejście nie przeszło niezauważone również w świecie sportu.
DVE i polityczny wymiar trybun
Grupa kibiców znana jako Dogues Virage Est (DVE) wyróżniła się swoją aktywnością na trybunach podczas meczu. Minuta oklasków, która pierwotnie miała upamiętnić Patricka Gendrauda, przewodniczącego komitetu departamentu Yonne, przerodziła się w polityczne oświadczenie. Skandowanie imienia Le Pena wywołało mieszane reakcje – od poparcia po oburzenie. To dowód na to, że sport, choć z natury apolityczny, niejednokrotnie staje się areną dla wyrażania poglądów.
Kibice Lazio podążają tym samym śladem
Nie tylko kibice Lille postanowili oddać hołd zmarłemu politykowi. Podobne sceny miały miejsce na włoskich stadionach, gdzie fani Lazio wyrazili swój szacunek dla Jeana-Marie Le Pena. Lazio, znane z prawicowych sympatii swoich kibiców, ponownie potwierdziło, że polityka i sport często idą w parze. To wyraźny sygnał, że narodowe idee znajdują swoje odzwierciedlenie nawet w futbolowych trybunach.
Podzielone opinie
Reakcje na hołd dla Le Pena były mieszane. Podczas gdy część kibiców wyraziła swoje poparcie dla takiego gestu, inni otwarcie krytykowali polityczne konotacje. Gwizdy ze strony kibiców Auxerre oraz burzliwa dyskusja w mediach społecznościowych pokazują, jak kontrowersyjną postacią był Le Pen. Jego wpływ wykraczał daleko poza politykę, sięgając nawet świata sportu, co jedynie potwierdza jego miejsce w historii Francji.
Polityka na stadionach
Oddanie hołdu Jeanowi-Marie Le Penowi przez kibiców LOSC i Lazio podkreśla, jak sport staje się przestrzenią do wyrażania ideologii. To zjawisko, które z jednej strony budzi kontrowersje, z drugiej zaś pokazuje, że sport i polityka są bardziej powiązane, niż mogłoby się wydawać. Czy stadion powinien być miejscem na takie gesty? To pytanie pozostaje otwarte, jednak jedno jest pewne – Le Pen pozostawił dziedzictwo, które wykracza poza mury parlamentu.