Lewica i lewicowi liberałowie nie mogą pogodzić się z faktem, że Grzegorz Braun – polityk bezkompromisowy, wyrazisty, odwołujący się do wartości chrześcijańskich i patriotycznych – zdobywa realne poparcie społeczne. Ostatnie wypowiedzi Andrzeja Szeptyckiego z Polski 2050 oraz Grzegorza Napieralskiego jasno pokazują, że dla tzw. postępowych elit demokracja kończy się tam, gdzie zaczynają się poglądy prawicowe.
Szeptycki bez dowodów, ale z wyrokami
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki Andrzej Szeptycki pozwolił sobie na bezprecedensowy atak, w którym zarzuca Braunowi „sympatie prorosyjskie”, „antysemityzm” i „ukrainożercze” podejście. Na jakiej podstawie? Żadnej. Sam zresztą przyznał, że nie ma dowodów. A mimo to nawołuje do publicznego ostracyzmu. W imię wolności i tolerancji?
Napieralski: Braun musi zniknąć z polityki
Jeszcze bardziej radykalny był Grzegorz Napieralski, który przeszedł polityczną drogę od czerwonej Lewicy po Platformę Obywatelską. Dziś nawołuje do „wyrzucenia Brauna z życia publicznego”. Jakie to demokratyczne! Prawica mówi: „słuchajmy wyborców”, Lewica – „banujmy tych, których nie lubimy”.
Lewica może chcieć, ale to wyborcy decydują
Grzegorz Braun zdobył w ostatnich wyborach prezydenckich ponad 1,2 miliona głosów. To więcej niż Polska 2050 i Lewica razem wzięte. To Polacy zadecydowali, że chcą jego głosu w debacie publicznej. Lewicowe elity mogą się z tym nie zgadzać, ale wciąż żyjemy w demokracji – nie w komisji cenzurującej wolność myśli.
Czas przypomnieć, kto naprawdę stanowi zagrożenie dla Polski
To nie Grzegorz Braun nawołuje do zamykania ust przeciwnikom. To nie Konfederacja Korony Polskiej pragnie eliminować ludzi z życia politycznego. To właśnie przedstawiciele rządu i postkomunistycznych środowisk próbują ustanowić nową cenzurę, nowy totalitaryzm, w którym tylko jedne poglądy są tolerowane. Dla prawicy to oczywiste: bronimy wolności słowa, pluralizmu i demokracji – bez względu na to, czy komuś się to podoba, czy nie.
Comments are closed