Zamiast wspólnego powrotu do domu – dramat. Rodzicom noworodka odebrano dziecko tuż po porodzie, a niemowlę zostało umieszczone w rodzinie zastępczej oddalonej o 500 kilometrów. Powód? Matka porusza się na wózku inwalidzkim. Zamiast wsparcia i empatii – biurokratyczna przemoc i uprzedzenia.
Słowa, które ranią: „Ma pani brudne ręce od wózka”
Według posła Krzysztofa Śmiszka personel medyczny miał wykazywać się jawną dyskryminacją, sugerując, że matka „nie nadaje się do opieki nad dzieckiem” z uwagi na swoją niepełnosprawność. Jak relacjonuje, jedna z pielęgniarek miała powiedzieć: „Proszę nie dotykać dziecka, ma pani brudne ręce od wózka”. Te słowa stały się symbolem dehumanizacji i systemowego pogardy dla osób niepełnosprawnych.
Biologiczni rodzice kontra system: „To kara za chęć bycia rodziną”
W mediach społecznościowych narasta fala oburzenia. Jak komentuje jeden z aktywistów: „Patologia może latami krzywdzić dzieci i nie budzi to reakcji instytucji. Ale kiedy kobieta na wózku chce być matką – spotyka ją kara”. Trudno nie dostrzec w tej sprawie ideologicznego uprzedzenia i brutalnego działania państwa socjalnego, które zamiast pomagać, odbiera prawa rodzicielskie z absurdalnych powodów.
Czy niepełnosprawność to powód do odebrania dziecka? Prawica mówi: nigdy!
Z konserwatywnego punktu widzenia rodzina to świętość, a prawo do wychowywania dziecka nie może być ograniczane ze względu na fizyczną niepełnosprawność. To przypadek, który rodzi poważne pytania o nadużycia instytucji, ideologiczne skrzywienie służb socjalnych i realne zagrożenie dla rodzin.
Comments are closed