Brytyjczycy podczas wojny systematycznie podsłuchiwali w obozach jeńców wojennych. Rozmowy rejestrowane były na płytach woskowych, a następnie ich fragmenty, uznane za szczególnie interesujące, spisywano. Nagrywani nie mieli świadomości istnienia podsłuchów, ich rozmowy i wypowiedzi były spontaniczne.
30 kwietnia 1940 roku niezidentyfikowany niemiecki jeniec, podporucznik, pilot Luftwaffe, ukryty w dokumentach pod pseudonimem „Pohl”, opowiadał swe przeżycia z wojny w Polsce równie tajemniczemu „Meyerowi”.
POHL: Drugiego dnia wojny w Polsce musiałem zrzucić bomby na dworzec w Poznaniu. Osiem z szesnastu bomb spadło na miasto, prosto na domy. Osiem z szesnastu bomb spadło mi na miasto, prosto na domy. Nie podobało mi się to. Trzeciego dnia było mi już wszystko jedno, a czwartego miałem już z tego przyjemność. To była nasza zabawa przed śniadaniem, kiedy ganialiśmy pojedynczych żołnierzy po polach seriami z karabinu maszynowego i zostawialiśmy ich tam z kilkoma kulkami w plecach.
MEYER: Ale zawsze tylko żołnierzy…?
POHL: Ludzi też. Atakowaliśmy kolumny na drogach. Latałem w kluczu. Maszyna dowódcy rzucała [bomby] na drogę, dwóch pozostałych z klucza do rowów, bo tam zawsze były takie rowy. Maszynę podrzucało za każdym razem, a potem wchodziło się w lewy zakręt i grzało się równo ze wszystkich karabinów maszynowych. Widzieliśmy, jak konie fruwały na wszystkie strony.
MEYER: A idź ty, z tymi końmi, to… niee!
POHL: Koni to mi było żal, ale ludzi w ogóle. Ale konie to mi było żal, aż do ostatniego dnia.
(…)
MEYER: A nie bronili się tam, na ziemi? Nie strzelali z kaemów?
POHL: Jednego zestrzelili. Ze zwykłych karabinów. Cała kompania strzelała na rozkaz. To był ten „do siedemnaście”. Wylądował. Niemcy trzymali żołnierzy w szachu za pomocą kaemów i podpalili maszynę.
S.Neitzel, H. Welzer, Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania, Warszawa 2014, s.95-98.
***
Z kronikarskiego obowiązku należy dodać kilka przypisów. Pohl mówiąc o bombardowaniu Poznania w drugim dniu wojny zapewne myli daty: 2 września miasto nie było bombardowane, a poznański dworzec ucierpiał już pierwszego dnia wojny. Idąc dalej: informacja o zestrzeleniu przez kompanię piechoty niemieckiego samolotu znajduje swe odzwierciedlenie w innych źródłach: w rejonie Krobia – Miejska Górka żołnierze 55 Poznańskiego Pułku Piechoty ogniem swych karabinów zmusili do lądowania niemiecki bombowiec, którego piloci zbiegli.