W Warszawie rusza projekt budowy kolejnej „instalacji artystycznej” – tęczy, która ma stanąć jako „symbol tolerancji” i „walki z nienawiścią”. Koszt? 700 tysięcy złotych. Tak, w kraju, gdzie rodzice chorych dzieci organizują zbiórki na operacje i leki, samorząd Warszawy – z błogosławieństwem ratusza – wydaje niemal milion złotych na dekorację o charakterze ideologicznym.
Bogate państwo dla wybranych
Czy naprawdę jesteśmy aż tak bogatym państwem, że możemy pozwolić sobie na luksus stawiania symboli ideologicznych, zamiast finansować leczenie dzieci, dożywianie uczniów czy wsparcie domów dziecka? Oczywiście, że nie. Ale dla rządzących Warszawą – środowisk liberalno-lewicowych – ważniejsze jest utrwalenie narracji ideologicznej, niż realna pomoc obywatelom.
Chorych dzieci nie stać na tęczę
Tymczasem na portalach crowdfundingowych codziennie pojawiają się nowe dramatyczne apele: dzieci chore na SMA, guzy mózgu, rzadkie schorzenia genetyczne. Rodzice błagają o pomoc, a państwo – czy raczej samorządy – wydają setki tysięcy złotych na „projekty społeczne”, które mają więcej wspólnego z promocją postulatów ideologicznych niż z dobrem wspólnym.
Gdzie tu logika? Gdzie hierarchia wartości?
Ideologiczna propaganda pod pozorem sztuki
Tęcza nie jest już tylko kolorową instalacją. Od dawna stanowi symbol pewnego światopoglądu, który promuje m.in. redefinicję małżeństwa, adopcję dzieci przez pary jednopłciowe czy seksualizację w edukacji. Finansowanie takiego „symbolu” z pieniędzy publicznych to naruszenie neutralności światopoglądowej państwa i samorządów.
Polacy mają prawo pytać: czy nasze podatki idą na leczenie, edukację i bezpieczeństwo, czy na promocję ideologii pod przykrywką sztuki?
Comments are closed