Powrót ustawy wiatrakowej to temat, który w ostatnim czasie budzi wiele emocji i kontrowersji. Rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość oraz opozycyjna Platforma Obywatelska nie zgadzają się co do minimalnej odległości między turbinami wiatrowymi a zabudową mieszkaniową. Kością niezgody jest to, na ile można dokręcić śrubę Polakom, aby zaspokoić wymagania Brukseli.

W tej kwestii Senat zaproponował zmniejszenie minimalnej odległości turbin wiatrowych od zabudowań mieszkalnych z 700 do 500 metrów. Ponadto, dopuścił dalsze jej zmniejszenie po uzyskaniu zgody gminy. Senatorowie jednogłośnie przyjęli tę nowelizację. Teraz ustawa wraz z senackimi poprawkami wróci do Sejmu.

Jednakże senackie poprawki oznaczają nie tylko powrót do pierwotnej wersji rządowego projektu, ale idą dalej. Po konsultacjach z mieszkańcami, rada gminy będzie mogła dopuścić w drodze uchwały budowę turbin w odległości mniejszej niż 500 metrów od zabudowy mieszkaniowej. Takie zmiany są bardzo kontrowersyjne i budzą wiele emocji wśród mieszkańców.

Przerzucanie tzw. ustawy wiatrakowej z Sejmu do Senatu pokazuje nadgorliwość PO-PiS-u w kwestii realizacji tzw. kamieni milowych w zamian za odblokowanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Nie chodzi o to, by Polakom żyło się lepiej i zdrowiej, ale by w Unii Europejskiej się podobało. Takiej logice stanowczo sprzeciwia się Konfederacja, kontestując wszelką uległość wobec UE, zwłaszcza kosztem Polski i Polaków.

Dla wielu mieszkańców, szczególnie tych z terenów wiejskich, budowa farm wiatrowych w pobliżu domów jest bardzo niekorzystna. Wpływ turbin wiatrowych na zdrowie człowieka, a także na środowisko naturalne jest kwestią dyskusyjną. W związku z tym, wielu ludzi sprzeciwia się zmniejszeniu minimalnej odległości między turbinami wiatrowymi a zabudową mieszkaniową.

Dlatego ważne jest, aby rządzący uwzględniali opinie i potrzeby mieszkańców, a nie tylko interesy polityczne. Dajmy ludziom żyć i mieszkać w zdrowym środowisku, z dala od turbin wiatrowych, jeśli takie jest ich życzenie.