Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, wprowadzając kolejne restrykcje związane z polityką klimatyczną. Oznacza to obowiązek tworzenia tzw. stref wykluczenia samochodów w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców, jeśli przekroczą unijne normy emisji zanieczyszczeń. Nowelizacja zobowiązuje również samorządy do zakupu zeroemisyjnych autobusów. Czy to krok w stronę czystszego powietrza, czy kolejny przykład klimatycznego szaleństwa?
Co zmienia nowelizacja ustawy?
Podpisana przez prezydenta nowelizacja nakłada szereg obowiązków na samorządy i mieszkańców dużych miast:
- Strefy czystego transportu
W miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców wprowadzony zostanie obowiązek tworzenia stref czystego transportu, gdy poziomy zanieczyszczeń przekroczą unijne normy. W praktyce oznacza to zakaz wjazdu dla wielu starszych samochodów spalinowych, które nie spełniają wyśrubowanych norm emisji. - Zeroemisyjny transport publiczny
Miasta będą zobowiązane do zakupu wyłącznie zeroemisyjnych autobusów do transportu publicznego. To wymusi ogromne inwestycje w pojazdy elektryczne lub wodorowe, które są znacznie droższe od tradycyjnych. - Kara za nieprzestrzeganie przepisów
Samorządy, które nie będą w stanie spełnić nowych wymogów, mogą spotkać się z karami finansowymi, co dodatkowo obciąży budżety lokalne.
Strefy wykluczenia – kogo dotkną?
Pomysł tworzenia stref czystego transportu, choć teoretycznie ma na celu poprawę jakości powietrza, w praktyce uderzy przede wszystkim w zwykłych mieszkańców:
- Kierowców starszych samochodów – Wiele osób, szczególnie mniej zamożnych, korzysta z pojazdów, które nie spełniają rygorystycznych norm emisji. Zakaz wjazdu do stref czystego transportu oznacza dla nich ograniczenie swobody przemieszczania się.
- Przedsiębiorców – Firmy transportowe i dostawcze, które używają starszych pojazdów, będą zmuszone do kosztownej wymiany floty, co przełoży się na wyższe ceny usług.
Ciche porozumienie PO i PiS w sprawie klimatu?
Choć Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska kłócą się o wiele spraw, w kwestii realizacji unijnych wymogów klimatycznych wydają się mówić jednym głosem. Obie partie, choć z różnymi akcentami, konsekwentnie realizują agendę „zielonej transformacji”, która często wiąże się z wysokimi kosztami dla polskich obywateli i gospodarki.
Zarówno PiS, jak i PO zdają się ignorować głosy krytyczne wobec tej polityki, która prowadzi do ograniczenia wolności obywateli, wykluczenia komunikacyjnego i zwiększenia obciążeń finansowych dla zwykłych ludzi.
Czy Polskę stać na takie zmiany?
Obowiązek zakupu zeroemisyjnych autobusów oraz tworzenia stref czystego transportu oznacza gigantyczne koszty, które będą musiały ponieść zarówno samorządy, jak i mieszkańcy. Wprowadzenie tych przepisów w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców dotknie ponad 13 milionów Polaków.
Koszt zakupu zeroemisyjnego autobusu elektrycznego to nawet kilka milionów złotych za sztukę, a infrastruktura ładowania wymaga dodatkowych nakładów. Dla wielu samorządów, które już teraz borykają się z brakami w budżetach, realizacja tych wymogów będzie niemożliwa bez drastycznych cięć w innych obszarach lub podwyżek podatków lokalnych.
Kto zapłaci za politykę klimatyczną?
Finalnie koszty tej „zielonej transformacji” poniosą zwykli obywatele. Podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej, droższe dostawy towarów czy ograniczenie dostępu do centrów miast dla właścicieli starszych aut to tylko niektóre z konsekwencji, które mogą wyniknąć z realizacji tych przepisów.
Podsumowanie
Nowelizacja ustawy o elektromobilności, podpisana przez prezydenta Dudę, to kolejny przykład narzucania Polakom kosztownej polityki klimatycznej, która może prowadzić do wykluczenia i dalszych obciążeń finansowych. Choć cele związane z ochroną środowiska są ważne, realizowanie ich kosztem zwykłych ludzi wydaje się nie tylko niesprawiedliwe, ale również szkodliwe dla gospodarki.
