Donald Tusk przed wyborami w 2023 roku obiecywał „rozsądną debatę” i złagodzenie przepisów dotyczących marihuany. Dziś wiemy jedno — były to tylko słowa. Rząd oficjalnie odrzucił pomysł liberalizacji prawa narkotykowego, wysyłając do Sejmu jednoznaczną odpowiedź: „nie będzie żadnych zmian w tej kadencji”.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, rządowa odpowiedź na dezyderat Komisji ds. Petycji w sprawie depenalizacji posiadania niewielkich ilości marihuany lub krzaka konopi na własny użytek nie pozostawia złudzeń:
„Obowiązujące przepisy ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii służą ograniczeniu rozprzestrzeniania się narkotyków wśród młodzieży i dorosłych. Przykłady innych krajów wskazują, że legalizacja, choćby w niepełnym zakresie, może prowadzić do wzrostu liczby uzależnień oraz problemów zdrowotnych i społecznych” – czytamy w dokumencie.
Pod odpowiedzią podpisał się wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, który współpracował z MSWiA i Ministerstwem Zdrowia. Wiceminister przedstawił aż siedem argumentów przeciwko depenalizacji posiadania 15 gramów marihuany, całkowicie odrzucając postulat zmian.
Decyzja rządu wywołała zaskoczenie nawet wśród posłów koalicji rządzącej, którzy jeszcze niedawno sugerowali możliwość „nowoczesnego” podejścia do polityki narkotykowej.
Wyborcy, którzy dali się nabrać na przedwyborcze hasła o „wolności i nowoczesności”, otrzymali kolejną lekcję — Tusk mówi jedno, robi drugie.















Komentarze są zamknięte