• Home
  • Polityka
  • Nie słuchali ostrzeżeń. Teraz płacimy cenę za otwarte granice z Ukrainą
Polityka

Nie słuchali ostrzeżeń. Teraz płacimy cenę za otwarte granice z Ukrainą

Email :61

Od miesięcy konserwatywne środowiska ostrzegały, że bezrefleksyjne otwieranie granic z Ukrainą doprowadzi do chaosu i zagrożenia bezpieczeństwa wewnętrznego. Władza wolała jednak słuchać liberalnych mediów i unijnych dyrektyw niż głosu rozsądku. Dziś coraz częściej słyszymy o aktach sabotażu, podpaleniach i akcjach dywersyjnych. To nie przypadek – to efekt polityki opartej na naiwności i ideologii, a nie na bezpieczeństwie narodowym.

Polityka otwartych drzwi to zaproszenie do kłopotów

Każde państwo, które traci kontrolę nad własnymi granicami, wcześniej czy później traci też kontrolę nad bezpieczeństwem obywateli. Polska – zamiast wzmacniać ochronę granic – otworzyła je szeroko, nie weryfikując, kto faktycznie przekracza granicę.
Efekt? W kraju rośnie liczba incydentów, których sprawcami są osoby pochodzenia ukraińskiego. A politycy, którzy jeszcze niedawno nazywali ostrzegających „prorosyjskimi onucami”, dziś milczą, udając, że problem nie istnieje.

Dywersja, sabotaż i podpalenia – nie przypadkowe zbiegi okoliczności

Z każdym tygodniem pojawiają się nowe doniesienia o akcjach o charakterze dywersyjnym, które trudno uznać za przypadkowe. Podpalenia składów, uszkodzenia infrastruktury, próby destabilizacji porządku publicznego – to zjawiska, które nie biorą się znikąd.
Polska, zamiast bronić własnego terytorium, stała się krajem otwartych drzwi, w którym każdy może wejść i zniknąć w tłumie.

Rząd i media zamiatają problem pod dywan

Zamiast realnych działań i wzmocnienia służb, władze wciąż powtarzają te same slogany o „solidarności” i „braterstwie narodów”. Media głównego nurtu zaś – zamiast pytać o bezpieczeństwo Polaków – atakuje tych, którzy mają odwagę mówić prawdę.
Kto zwraca uwagę na zagrożenia, ten od razu zostaje okrzyknięty „ruskim agentem”. To prosty sposób na uciszenie niewygodnych głosów – ale rzeczywistości już nie da się zakrzyczeć.

Czas na powrót do zdrowego rozsądku

Nie ma suwerennego państwa bez suwerennej kontroli granic. Jeśli nie wiemy, kto wchodzi na nasze terytorium, nie wiemy również, kto może nam zaszkodzić. Polska potrzebuje polityki bezpieczeństwa opartej nie na emocjach i unijnych hasłach, lecz na twardej analizie zagrożeń.

Następnym razem, gdy politycy będą obiecywać „otwartość” i „solidarność bez granic”, warto pamiętać o jednym: państwo, które nie potrafi chronić swoich obywateli, przestaje być państwem – staje się terytorium otwartym dla obcych wpływów.

Podsumowanie

Otwierając granice bez kontroli, Polska sama pozbawiła się narzędzi obrony. Dziś widać, że ostrzeżenia konserwatystów były słuszne – dywersja, sabotaż i chaos to cena, jaką płacimy za lekkomyślność elit rządzących. Wybierając przyszłych liderów, Polacy powinni pamiętać: bezpieczeństwo nie jest kwestią ideologii, lecz przetrwania narodu.

Komentarze są zamknięte

Powiązane artykuły